Podlaski produkt lokalny. Trawa żubrowa.
Pani Zoja Kowalczuk całe życie spędziła w trawie. I to nie byle jakiej: żubrowej, zwanej także turówką. – Zbierała ją moja babcia, moja mama i tata, ja od dzieciaka też. I tak już zostałam w tej trawie – śmieje się największa w Polsce producentka i dostawca trawy żubrowej, która do dziś pierwszy pokos młodej turówki zbiera sierpem.
Pani Zoja Kowalczuk wraz z mężem Sergiuszem od 18 lat prowadzi plantację trawy żubrowej i zajmuje się jej dostawą.
- Wcześniej mąż prowadził zakład stolarski, a i ja jestem absolwentką technikum drzewnego, ale do trawy zawsze mnie ciągnęło - opowiada pani Zoja. – To jeszcze z domu wyniosłam. Mieliśmy specjalne przydziały, to jest zezwolenie na zbiór i dostawę określonej liczby kilogramów leśnej trawy do różnych zakładów, najczęściej spirytusowych. Ale z czasem te przydziały się zmniejszały i już od lat w Podlaskiem trawy oficjalnie zbierać nie można. Dlatego postanowiłam założyć plantację. Przygotowywałam się do niej trzy lata, sadziłam po kilka sztuk, sprawdzałam, badałam, aż się udało.
Dziś państwo Kowalczuk mają plantację dwóch gatunków trawy żubrowej i zakład produkcyjny w Fastach, k. Białegostoku.
Pierwszy pokos – tylko sierpem
Sadzonki trawy żubrowej sadzą co 25 cm, w rzędach oddzielonych od siebie o 40 cm. Po posadzeniu przez trzy miesiące trzeba o nią dbać, podlewać i pielić.
- I to ręcznie, bo to plantacja ekologiczna. Nie stosujemy żadnych nawozów, to i chwasty rosną. A pierwszy pokos do dziś robimy ręcznie, czyli sierpem – zdradza nam właścicielka plantacji. – Żadna kosa, maszyna rolnicza, ani nawet kosiarki, które mamy, nie zetną młodej trawy. Jest zbyt delikatna, niska i rzadka. Do kolejnych zbiorów używamy już małych kosiarek listwowych
Po skoszeniu trawa wędruje do suszarni. Na strychu zakładu w Fastach trawy leżą rozłożone na półkach z siatki, w powietrzu unosi się specyficzny, dość pikantny zapach turówki. Kiedy już odpowiednio przeschną, wiązki traw wędrują do pierwszej pracowni.
Źdźbło pod lupą
- Trawę przeglądamy ręcznie, liść po liściu. Wyrzucamy te z plamkami, zbyt żółte, albo skręcone. Ścinamy kolanka i docinamy wiązki do odpowiedniej wysokości – demonstruje jedna z pracownic, przykładając linijkę do zielonej wiązki i zdecydowanym ruchem odcinając końcówki. – A potem oddajemy koleżankom na stoły.
Na stoły, czyli do drugiej sali, która przypomina pracownię zegarmistrzowską. Przy długich stołach każda z pań ma odrębne stanowisko pracy i lampę. To pod nią każde źdźbło, jedno po drugim jest ponownie oglądane i sprawdzane. - Musi być bez kolanek, proste i w odpowiednim kolorze. Dodatkowo ręcznie, każde z nich rozcinamy na 3-5 części w zależności od szerokości liścia na drobniutkie, wąskie trawki. Muszą mieć nie więcej niż 3 milimetry szerokości. Miarkę mamy już w oczach - wyjaśnia jedna z pracownic.
Ostatnią selekcję prowadzi pani Zoja, która każdą wiązkę pod swoją lampą ogląda jeszcze … cztery razy: dwa razy górne i dwa - dolne końce.
- To są trawki, które trafiają do butelek z żubrówką. Śmieje się czasem, że tak je dobrze znam, że w sklepie potrafię poznać, która jest moja. I to prawda – przekonuje.
Eksperymenty z żubrówką
Państwo Kowalczuk do zakładów spirytusowych dostarczają dwa rodzaje trawy: susz na tzw. nalew, czyli do produkcji żubrówki i trawy do dekoracji butelek z tym alkoholem. Oprócz tego eksperymentują z innymi zastosowaniami trawy żubrowej, czego efektem jest choćby przyprawa i pieprz z turówki. Powstaje ze zmielenia odpowiednio suchej, ale nie przesuszonej turówki.
- Nadaje się do wielu potraw. Świetnie sprawdza się przy rybach, dodaje aromatu dziczyźnie, baraninie. Jest świetna do sosów i znakomicie zastępuje pieprz przy daniach z drobiu. Ja stosuje ją w kuchni do wielu dań – przekonuje pani Zoja. - Ponadto trawa żubrowa ma właściwości zdrowotne, rozkurczające oskrzela, może być stosowana w kuracjach przy chorobach górnego układu oddechowego – opowiada i pokazuje szereg rozmaitych ekologicznych certyfikatów i wyników naukowych badań swojej trawy. A wśród nich jest nawet sok z turówki. – To już taka moja przypadłość, że lubię eksperymenty. Jeśli ktoś byłby zainteresowany wykorzystaniem soku z naszej trawy – jesteśmy otwarci na współpracę.
aut. Urszula Arter, Dep. Rolnictwa i Obszarów Rybackich
PUH „Drozd 2", ul. Wiosenna 7, Fasty k. Białegostoku.
Jesteś rolnikiem, producentem z województwa podlaskiego? Chcesz, by Twoje produkty poznało szerokie grono nabywców? Zgłoś się do nas!
Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego