Podlaski Produkt Lokalny. Pszczelarskie pasje Antoniego Kraszewskiego
Potrafi wszystko – ul zbudować, węzę zrobić, miód wykręcić, świece gromniczną z wosku pszczelego wykonać. A to nie wszystko, bo swoimi zawodami i umiejętnościami mógłby obdzielić trzy osoby i żadna, by się nie nudziła. Z pszczołami jednak związał się najtrwalej, pracuje z nimi od 1972 r.
- Żabki moje kochane – mówi do swoich podopiecznych pan Antoni, kiedy otwiera ul, by pokazać nam jedną ze swoich rodzin. – No, już dobrze, nie będę was zaczepiał. One teraz spokojne, bo już dawno po sezonie, do zimy się szykują, będą ogrzewać matkę – wyjaśnia.
WSK-ą do pszczół
Za domem pana Antoniego przy ul. Liniowej w Białymstoku stoi przy niewielkim polu kilkanaście uli i jedna barć wykonana przez leśniczego w Poczopku. Pozostałe ule – a Antoni Kraszewski ma ich ok. 150 – są ustawione w sześciu miejscach: w Pasynkach, Mulawiczach, w okolicach Poczopka, Krynek, Bielska Podlaskiego. Pierwsze ule w latach 70-tych dostał jednak spod Augustowa.
- Bo my z żoną, co tydzień, motocyklem moim WSK-ą, jeździliśmy do Augustowa – wspomina pan Antoni. – Tam szwagier mieszkał i ja zaglądałem do jego pasieki. Coraz częściej, coraz chętniej, aż w końcu dał mi pierwsze ule. Tylko wojnę z żoną musiałem stoczyć, bo nie chciała, aby stały blisko domu, że niby pożądlą. Ale przekonałem, a teraz, po tylu latach, to sama biega wokół uli nawet bez żadnego kapelusza – śmieje się Antoni Kraszewski.
Pszczelarzenia uczył się od starszych, doświadczonych kolegów, zapisał się do pszczelarskiego związku, chodził na wykłady, zdawał egzaminy. Został najpierw czeladnikiem, potem mistrzem pszczelarskim a od wielu lat zasiada we władzach Podlaskiego Związku Pszczelarzy.
- Mam chyba wszystkie medale pszczelarskie – mówi i macha ręką. – Ale, jak kto tyle lat przy ulach chodzi, to tak ma.
Bardziej niż odznaczenia, cieszą pana Antoniego uczniowie. Wyszkolił już wielu pszczelarzy.
– I z każdym mam kontakt, przyjeżdżają, podpytują jeszcze, a ja chętnie pomagam, tylko u mnie na nauce, to pracować przy ulach trzeba. Praktyka najważniejsza – podkreśla.
Łąka w słoiku
Pan Antoni, bez względu na to, czym się zajmował zawodowo – a był i rzeźnikiem, i hodowcą pomidorów, ogórków, prowadził szklarnię – zawsze miał 50-60 uli.
- Lubię przy nich pracować, pogadać sobie z nimi, na pasiekę do lasu pojechać, albo chociaż i tu przy domu – mówi. – Na polu sieje najpierw dwa razy facelię, potem gorczycę ze słonecznikiem. Ten drugi raz to już nie dla miodu, a dla pszczół, żeby miały dużo pyłku i przed zimą się wzmocniły – wyjaśnia.
Dziś ma ok. 150 uli. Miodu mu nie brakuje. W pracowni stoją w słoikach: miód mniszkowy, wielokwiat, spadziowy, malinowy, gryczany.
- Jak rok nawet słabszy, to ja miód zawsze mam, ale to ciężka robota. Mnie moje dzieci pomagają, wnuki już też chodzą przy ulach, wirują miód, naklejki nalepiają – opowiada. - W tym roku tylko z lipą bardzo kiepsko było, ale najlepszy miód to moim zdaniem wielokwiatowy. Ludzie myślą, że to jakaś mieszanka z innych miodów, a to przecież cała łąka. Tyle kwiatów, ziół, i to w jednym słoiku!
Węza z pracowni
Wieloletnia praca z pszczołami to także umiejętność pozyskiwania innych produktów pszczelich. U Antoniego Kraszewskiego można zaopatrzyć się nie tylko w miód, ale i pyłek pszczeli, pierzgę, propolis, wosk. Ten ostatni używany jest przez pana Antoniego do wyrobu przede wszystkim węzy, ale i świec - dla znajomych.
- Bo i węzę sam robię, przy takiej dużej liczbie uli, to jest opłacalne – uśmiecha się i prowadzi do drugiej części pracowni z chłodniami na ramki, magazynem i dużymi stołami do pracy. Na jednym z nich stoi maszyna do wyrobu węzy.
– O, mam tu takie urządzenie, walce zamówiłem takie perforowane, napęd ma tu z wiertarki elektrycznej i dzięki temu sam mogę węzę robić – mówi i prezentuje sposób jej wykonania. Rozgrzewa wcześniej przygotowane płaty wosku w ciepłej wodzie a kiedy są miękkie wpuszcza między dwa walce. Wychodzi cieniutka, perforowana węza.
Pan Antoni w swojej pracowni spędza wiele godzin. Zawsze jest tu coś zrobienia, bo przy pszczołach nudy nie ma. A jak większość jest już zrobione, to trzeba pojechać do pasiek, albo do punktów sprzedaży. Swoje produkty sprzedaje nie tylko w pracowni przy ul. Liniowej, ale także na giełdzie rolnej przy ul. Andersa a także w pasażu jednej z galerii handlowych przy ul. Wysockiego w Białymstoku.
- No, zapraszam do siebie. Nie tylko po miód, ale po naukę pszczelarzenia także. Chętnie opowiem, oprowadzę, zwłaszcza dzieci – zachęca do kontaktu.
Tekst i fot.: Urszula Arter, Departament Rolnictwa i Obszarów Rybackich
Mistrz Pszczelarz Antoni Kraszewski
Liniowa 26, 15-587 Białystok
Tel. 606 372 493, e-mail: antkrasz@gmail.com
Najważniejsze wyróżnienia:
- 2005 r. - Biesiada Miodowa w Kurowie - Najlepszy miód Podlasia
Gdzie kupić?
- na miejscu w białostockiej pracowni – ul. Liniowa 26;
- w galerii przy ul. Wysockiego 67 – od czw. do sob. w godz. 9.00-17.00;
- na giełdzie rolno-spożywczej przy ul. Andersa 40, lok. 77 a, pon.- sob. w godz. 7.00-13.00.