Podlaski Produkt Lokalny. Miód z Pasieki Roma
Roma – od imienia babci Romualdy, a sama pasieka – po dziadku Kazimierzu. To nasze rodzinne dziedzictwo – mówią z dumą Michał i Katarzyna Wasilewscy z Wasilkowa, którzy przejęli pszczoły od dziadka w 2014 r.
Państwo Wasilewscy mieszkają w Wasilkowie i tam przy ul. Górnickiego można kupić miód z ich pasieki. Ona zaś położona jest w Rudnicy (gm. Zabłudów).
- Tam jest gospodarstwo dziadka mojej żony, Kazimierza Narewskiego. Nasze pszczoły są jednak wędrujące, wozimy je na pożytki na łąki, do lasu, na pola – wyjaśnia Michał Wasilewski.
Wiosną jego pszczoły mają do dyspozycji pola rzepaku i łąki z mniszkiem w okolicach Suraża; malinę i lipę zbierają w rodzimej Rudnicy, ale już grykę np. w Lipinie w pobliży Czarnej Białostockiej.
– A w międzyczasie jest wielokwiat i słonecznik – dopowiada pszczelarz.
Pasja po dziadku
Pan Michał jest zawodowym strażakiem. I jest uczulony na pszczoły. A lata temu nawet się ich bał.
- Jednak, kiedy przyjeżdżałem do żony, do jej rodziny w Rudnicy, dziadek cały czas nas zaczepiał, abyśmy trochę przy tych pszczołach porobili. Nawet nam kombinezony kupił! – opowiada pan Michał - Wiedzieliśmy, że są pasieka jest dla niego ważna. Prowadził ją od 1987 r., a swoje uwagi zapisywał w pamiętniku, który mamy do dziś – i wyjaśnia: - Dziadek Kazimierz ma już 90 lat. Pszczołami już się nie zajmuje, ale zawsze służy radą i jak trzeba, to coś podejrzy, podpowie.
Pszczoły z Rudnicy ostatecznie trafiły pod opiekę pana Michała i Katarzyny w 2013-2014 r. Rodzin było wówczas 6, a kilka lat później ok. 40. W 2019 r. państwo Wasilewscy zarejestrowali Rolniczy Handel Detaliczny.
- Nie ma co kryć, wciągnąłem się – śmieje się pan Michał - Na tyle, że postanowiłem zgłębić wiedzę o pszczołach i pszczelarstwie i zapisałem się do Pszczelej Woli do Technikum Pszczelarskiego. Przez dwa lata jeździłem tam co drugi weekend, aż w końcu zdobyłem tytuł technika pszczelarza – wspomina pan Michał – Uczulenie? Cały czas pracuje w pełnym kombinezonie, co jest uciążliwe. Zwłaszcza, gdy jest 30 stopniowy upał. Ale walczę, objawy uczuleniowe są już coraz mniejsze, więc mam nadzieję,że za jakiś czas sam kapelusz wystarczy.
A praca w straży pożarnej? – Jest tam kilku pszczelarzy – zdradza – I to my najczęściej jesteśmy wzywani do rojów, które uciekły innych z pasiek. Kiedyś, jak byłem początkujący, to zabierałem je do siebie, na izolację, a potem na pasiekę. Teraz już tak nie robię, to zbyt duże ryzyko przyniesienia różnych chorób.
Rodzinna satysfakcja
Dziadek Kazimierz gospodarował w Rudnicy na klasycznych, drewnianych ulach przystosowanych do pasieki stacjonarnej. Kiedy młodzi przejęli pszczoły, wymienili ule na lekkie tzw. dadanowskie.
- Są lżejsze, mniejsze i więcej ich mieści się na przyczepie, co ważne, bo je przecież przewozimy – wyjaśnia pan Michał. – Z ich liczbą co roku bywa różnie, bo to zależy od różnych czynników. Z pszczołami nie da się wszystkiego zaplanować na 100 proc.
Dlatego też pan Michał z żoną Katarzyna na urlop wybierają się z rzadka. O pszczoły trzeba przecież dbać, zaglądać co parę dni. Sprawdzać i pilnować, by w trakcie nastroju rojowego, część z nich nie uciekła. Przygotowywać do kolejnych sezonów, do przetrwania zimy, zapobiegać chorobom. A jest jeszcze pracownia i sprzedaż miodu.
- W pracowni pomaga mi żona – zdradza pan Michał a pani Katarzyna potwierdza – Nawet to lubię, odsklepianie ramek, ten zapach, zlewanie miodu do słoika. To duża satysfakcja, że to nasz własny miód – wyjaśnia.
Z kolei syn państwa Wasilewskich powoli wprowadzany jest i do prac w pracowni, i w samej pasiecie.
- Zarabia na tym parę złotych do kieszonkowego, więc to mu rekompensuje czas spędzony przy pszczołach, zamiast na boisku z kolegami – śmieją się państwo Wasilewscy.
Miód godny zaufania
Pan Michał pracuje z pszczołami rasy Krainka. Są miodne i przede wszystkim łagodne.
- To ważne, bo to człowiek musi się do pszczoły dopasować, a nie odwrotnie. A krainki są łagodne, więc ta praca jest przyjemna – mówi pan Michał – I choć jest trudno, bo trzeba się czasem fizycznie umordować, to jednak kiedy jest się na pasiecie, cały zewnętrzny świat znika. Cały czas fascynuje mnie ten, który jest w ulu. Jaki jest poukładany, zorganizowany, jak dopasowany do otaczającej go natury.
Pan Michał z całego pszczelarskiego sezonu najbardziej lubi wiosnę. To oczekiwanie na pierwszy pszczeli oblot, na informacje, ilu rodzinom udało się przezimować, na pierwsze miodobranie. Na te ostatnie czekają też klienci.
- Na początku to byli nasi znajomi, potem rozniosło się to pocztą pantoflową. Pojawiła się też tablica przy bramie; ludzie też zaczepiają, pytają i przyjeżdżają po miód – wyjaśnia Michał Wasilewski – Bardzo dbamy o jego jakość, stale badamy nasze produkty, nie boimy się kontroli. Dlatego też weszliśmy w program etykiet od urzędu marszałkowskiego. Zestawy etykiet na Miód Podlaski z nakrętkami i banderolą, dopasowane do logo Województwa spodobały się klientom. A dla nas to dodatkowa wartość, że skoro urząd nas wybrał, to nasz miód i my jesteśmy godni zaufania.
tekst i fot.: Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego
Pasieka „Roma”
Michał Wasilewski - Rolniczy Handel Detaliczny
ul.Łukasza Górnickiego 25, 16-010 Wasilków
Tel.: (+48)512 933 151, miki82@wp.pl
Strona w bazie: Pasieka Roma
Jesteś rolnikiem, producentem z województwa podlaskiego? Chcesz, by Twoje produkty poznało szerokie grono nabywców? Zgłoś się do nas! Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego