Gmina Turośl. Odsłonięcie pomnika hitlerowskich ofiar w Ksebkach
- Bardzo ważne jest to, co zostało utrwalone na tej tablicy: nazwiska i skrótowy zapis losu tych ludzi. To znak naszej tożsamości, bo oni mieszkali i pracowali wśród nas – powiedział wicemarszałek Marek Olbryś nawiązując do hitlerowskich represji jakie miały miejsce na kurpiowskiej ziemi 8 lipca 1944 roku. W odwecie za śmierć 4 niemieckich żandarmów okupanci aresztowali i wywieźli do obozów ponad 20 osób ze wsi Ksebki, a 400 z całej gminy Turośl. W niedzielę (13.06) odsłonięto tablicę w Ksebkach upamiętniającą tamte tragiczne wydarzenie.
- Nad naszym i innymi domami zawisła czarna noc smutku i lamentu - mówiła Władysława Jakimowicz, świadek tamtych dni, której ojciec, Bolesław Małż znalazł się również wśród wywiezionych i nigdy nie powrócił.
Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego reprezentowali wicemarszałek Marek Olbryś oraz Juliusz Jakimowicz, wicedyrektor Departamentu Transportu i Infrastruktury UMWP. Tego dnia Marek Olbryś oddawał cześć ofiarom hitlerowskich zbrodni również jako człowiek wywodzący się z tej ziemi, a Juliusz Jakimowicz jako potomek osoby represjonowanej, wnuk Bolesława Małża.
- Jestem też Kurpiem i pamiętam jak się mówiło w moich młodych latach, że tu „Niemcy nie robili pomsty, nie mordowali ludzi”, ale im jestem starszy, tym częściej się dowiaduję o mogiłach, o miejscach, gdzie powinny powstawać w kurpiowskich miejscowościach, w lasach, na uprawnych polach kolejne pomniki ofiar obu totalitaryzmów- niemieckiego i sowieckiego. Ci, których nazwiska tu widzimy, są dla nas jak źródło, z którego powinniśmy czerpać. Jak przykazanie, żebyśmy pamiętali – powiedział wicemarszałek Marek Olbryś.
Wydarzenia, które upamiętnia tablica w Ksebkach przypomniał Piotr Niedbała, wójt gminy Turośl. 8 lipca 1944 roku do wielu kurpiowskich miejscowości tworzących obecnie gminę Turośl, wkroczyły oddziały niemieckie. Wcześniej w tym rejonie partyzanci zabili czterech żandarmów. Hitlerowcy podjęli decyzję, że za każdego wywiezionych zostanie 100 Polaków.
Jak opowiadał wójt Piotr Niedbała, gmina Turośl utraciła nagle 400 mieszkańców, przeważnie młodych mężczyzn (choć nie tylko). Wieś Ksebki - 21 osób. Był jeszcze cień szansy na uratowanie aresztowanych, bo na drodze w kierunku Kolna czekał polski oddział partyzancki, ale Niemcy wybrali drogę na Myszyniec.
- Trafili do obozów koncentracyjnych, obozów pracy... Tylko kilku po wojnie wróciło. Pomnik to jest tylko taki symbol, gdzie możemy przyjść, pomodlić się powspominać, położyć kwiaty. Prawdziwe pomniki musimy nosić w sercach Pamiętać, rozmawiać, mówić o historii młodym pokoleniom - stwierdził wójt.
Władysław Małż, syn wywiezionego Bolesława wspominając tamte wydarzenia dodaje, że dała o sobie znać „niemiecka dokładność”. Hitlerowcy zatrzymali 412 osób, więc 12 wypuścili.
Niemcy zabierali ludzi zupełnie przypadkowo: pracujących na polu, idących drogą.
- Pamiętam ten dzień - płacz, lament.. Wrócił dziadek i powiedział, że to stało się, gdy kosili trawę. Babcia chciała zanieść buty mojemu ojcu, ale już nie zdążyła. Pamiętam, że od tej chwili zawsze było smutno. Najgorsze były święta. Wydaje mi się, że wojna zabrała nam, sierotom, coś więcej niż ojca. Zabrała nam poczucie bezpieczeństwa. Jest taka piosenka "Nie boję się, gdy ciemno jest. Ojciec za rękę prowadzi mnie". Mnie już nigdy nie poprowadził. Ale może też wojna wyzwoliła naszym narodzie dobre cechy: odwagę, chęć niesienia pomocy, pracowitość - mówiła z trudem powstrzymując łzy Władysława Jakimowicz. Miała 4 lata, gdy straciła ojca.
Uroczystość w Ksebkach rozpoczęła się mszą celebrowaną przez księdza Romana Ziemaka, proboszcza parafii Zalas, który także poświęcił pomnik. Obelisk odsłonili wicemarszałek Marek Olbryś i radna gminy Turośl Iwona Małż. Wieńce i wiązanki kwiatów złożyli wójt Piotr Niedbała, przedstawiciele samorządu województwa, wicestarosta kolneński Karol Pieloszczyk, samorządowcy, leśnicy (m. in. Władysław Małż i jego syn), mieszkańcy. Zostały odczytane wszystkie nazwiska ofiar.
- We wszystkich relacjach i wspomnieniach powraca motyw tego, że nie zdążyli się nawet z bliskimi pożegnać. Niech to dzisiejsze wydarzenie będzie takim ich pożegnaniem ze strony dzieci, wnuków i krewnych - mówił Juliusz Jakimowicz, wnuk Bolesława Małża.
Na zakończenie słowa podziękowania przekazał Władysław Małż, inicjator upamiętnienia ofiar represji.
- Dziękuję władzy samorządowej, a szczególnie wicemarszałkowi, staroście i wójtowi, którzy bardzo zaangażowali się w tę sprawę, a także wszystkim którzy przyczynili się np. do sporządzenia dokładnej listy nazwisk czy pomagali w organizacji uroczystości - powiedział.
tekst i fot.: Maciej Gryguc
red.: Cezary Rutkowski