Dodana: 3 listopad 2015 08:36

Zmodyfikowana: 3 listopad 2015 08:36

Było blisko. Żółto-Czerwoni zremisowali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:1

Wynik meczu w pierwszej połowie otworzył Karol Świderski, punkt gospodarzom uratował Adam Mójta. Jagiellonia do meczu Podbeskidziem przystąpiło z kilkoma znaczącymi zmianami w porównaniu do poprzedniego, przegranego spotkania z krakowską Wisłą. Z powodu urazów z zespołem do Bielska nie udali się Piotrek Grzelczak oraz Fedor Cernych. Decyzją trenera Probierza w Białymstoku pozostali także Filip Modelski, Rafał Augustyniak oraz Przemek Mystkowski.

Ilustracja do artykułu swiderski_szeroko(1).jpg

Istotne zmiany w składzie wyraźnie pomogły drużynie, bo ta już w pierwszych kilkunastu minutach potrafiła stworzyć sobie trzy niezłe sytuacje.

Jagiellończycy z każdą kolejną akcją jakby sami się nakręcali. Lewą stroną odważnie atakował Tomasik. Czasami w okolicach szesnastki pojawiał się również Marek Wasiluk. Po przeciwnej stronie odważnie do linii dobiegał Rafał Grzyb, aktywny był też Przemek Frankowski. W środku pola spokój swoim kolegom zapewniali Góralski z Romachukiem. W 32. minucie po jednej z wrzutek z narożnika boiska z piłką na swojej nominalnej pozycji znalazł się Grzyb. Nasz kapitan zagrał bardzo dobrze w pole karne w kierunku Igorsa Tarasovsa. Łotysz zdążył jednak obrócić się za siebie i dostrzegł tam lepiej ustawionego Piotrka Tomasika. Były gracz Podbeskidzia kapitalnie przyjął piłkę i wyłożył ją wbiegającemu Świderskiemu, a Karolowi nie pozostało nic innego jak dołożyć nogę i wepchnąć piłkę do siatki obok próbującego interweniować Zubasa.

Żółto-Czerwoni kontrolowali przebieg spotkania, ale gospodarze również potrafili zmusić Drągowskiego do interwencji. Pierwszy raz w 29. minucie zrobił to Japończyk – Kato. W 50. natomiast przypomniał o sobie Robert Demjan. Słowak przyjął piłkę w polu karnym, przygotował do uderzenia, huknął przy samym słupku, ale drugi raz w tym spotkaniu kapitalnie między słupkami zachował się Bartek Drągowski.  Dziś z trybun przy Rychlińskiego naszego bramkarza obserwowali wysłannicy Arsenalu Londyn i przynajmniej w naszym odczuciu, przyjazd wysłanników Kanonierów do Bielska nie był stratą czasu.

Sytuację Roberta Demjana z 50. minuty i nieudaną główkę Mateusza Szczepaniaka z 63. trzeba było traktować na poważnie. Drużyna Michała Probierza wyraźnie się cofnęła i w oczekiwaniu na okazję do szybkiej kontry całkowicie oddała pole gospodarzom. Ci przy piłce utrzymywali się jeszcze dłużej, niż w pierwszej odsłonie i szukali sposobu na sforsowanie dobrze funkcjonującej obrony Jagiellonii i w końcu dopięli swego. W 70. minucie dobrze w pole karne zagrał Demjan, a z ostrego kąta uderzeniem przy dalszym słupku Drągowskiego pokonał Adam Mójta, który przed tygodniem przypieczętował zwycięstwo Górali w Zabrzu.  

Za: www.jagiellonia.pl

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook