Dodana: 29 maj 2015 15:37

Zmodyfikowana: 29 maj 2015 15:37

Nielot małolat uratowany. Leśnicy z Browska pomogli pisklęciu puszczyka

W puszczy nie brakuje puszczyków, sóweczek, czy innych gatunków sów. Niestety ich pisklęta często wypadają z gniazda (czytaj dziupli) i spadają na ziemię. Taki upadek nie zawsze kończy się dobrze. Z dala od rodziców są bezradne i zdane na łaskę człowieka, o ile zostaną znalezione, a nie skonsumowane przez jakiegoś drapieżnika.

W puszczy nie brakuje puszczyków, sóweczek, czy innych gatunków sów. Niestety ich pisklęta często wypadają z gniazda (czytaj dziupli) i spadają na ziemię. Taki upadek nie zawsze kończy się dobrze. Z dala od rodziców są bezradne i zdane na łaskę człowieka, o ile zostaną znalezione, a nie skonsumowane przez jakiegoś drapieżnika.

Czasami bywa jednak inaczej. Te dzikie ptaki mają  jednak swój instynkt.

Ponieważ młode sowy są zależne od jedzenia przynoszonego przez rodziców, w okresie karmienia  spacerują po gałęziach i czasem zdarza im się spaść na ziemię. Tam czyhają wrogowie – drapieżniki.

To dlatego te „puszyste kulki" szybko starają się wejść "pieszo" na drzewo (jeszcze nie potrafią latać), a we wspinaczce pomagają im ostre pazurki i silne nogi. A więc taka rada. Gdy spotka się młodego ptaka siedzącego na ziemi nie należy go ruszać (ewentualnie można go posadzić na gałęzi), gdyż zazwyczaj poradzi sobie sam. Niestety, nie zawsze się tak dzieje.

Strażnicy leśni w Nadleśnictwie Browsk natknęli się na takie właśnie pisklę puszczyka. Siedziało na korzeniu, bezradne, zmęczone, pewnie głodne. Mała, ale już opuszona bądź to wypadła (podczas spaceru), albo została wyrzucona z gniazda przez rodzeństwo.
Być może stało się w to w czasie jednej z burz, które w ostatnich dniach występują na Podlasiu.
Leśnicy obserwowali sowę, myśląc że sobie poradzi i wdrapie się na drzewo. Jednak po dłuższej chwili zauważyli, że była tak osłabiona, że zaczęła się przewracać.
Wtedy, to po konsultacji z ornitologiem zapadła decyzja, by ją zabrać w bezpieczne miejsce.
Nielot małolat nie został pozostawiony na pastwę losu. Leśnicy delikatnie chwycili ptaka,  umieszczając go w klatce i czasowo przekazując pod opiekę leśniczemu do spraw łowieckich.

Pisklę zostało napojone, nakarmione i schowane, żeby uciszyć jego przestraszone serce. Wnuk leśniczego nadał mu nawet imię – Puchatka.

Z tymczasowego lokum u leśniczego, sowa trafiła pod fachową opiekę do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Ssaków "Przytulisko" w nadleśnictwie Krynki. Jak mówią opiekunowie "Przytuliska", malec bardzo ładnie pobiera pokarm i „w oczach" nabiera sił.
Gdy tylko puszczyk będzie umiał poradzić sobie sam ze zdobywaniem pokarmu i samodzielnym funkcjonowaniem, powinien wrócić do lasu. 

Za: Nadleśnictwo Browsk
     i  Rzecznik RDLP 

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook