Ze wschodu na zachód
Piotr Kuryło, maratończyk z Augustowszczyzny przebiegł Polskę ze Wschodu na Zachód.
Trasę siedmiuset kilometrową trasę pokonał w ciągu ośmiu dni. Wrócił wyczerpany, ale z mocnym postanowieniem, że za miesiąc pobiegnie od morza do Tatr. 36-letni maratończyk ma bowiem ważny cel. Chce, by rząd budował dobre drogi przyjazne dla biegaczy. Hasło to przyświeca całemu pomysłowi przebiegnięcia Polski wzdłuż i w szerz.
W morderczą trasę Piotr Kuryło wyruszył kilka minut po północy Nowego Roku. Wybiegł z Terespola leżącego na granicy z Białorusią i dotarł do Frankfurtu nad Odrą. "Było ciężko, a chwilami myślałem, że nie ruszę z miejsca – nie ukrywa. - Było mi potwornie zimno, ubranie miałem kompletnie przemoczone, puchły mi nogi i czułem się potwornie obolały. Tiry i inne auta przejeżdżały obok mnie i niemal się o nie ocierałem, bo praktycznie nie było poboczy. Teraz już wiem, dlaczego tylu pieszych ginie pod kołami. Mają bowiem do wyboru niebezpieczny asfalt lub przydrożne rowy."
Mimo to biegacz dopiął celu. Dostał pieczątkę w paszporcie na granicy państwa i wrócił do domu. Jednak już nie biegł, ale jechał autostopem, pociągiem i autobusem.
Teraz zamierza przez miesiąc zwolnić tempo, a potem pod koniec lutego przebiec Polskę z północy na południe.
Radio Białystok
opr. JG