Nowy wygląd białostockiego Akcentu ZOO
Za 2-3 miesiące ruszą prace w białostockim zwierzyńcu. Nowe klatki i ogrodzenia, kanalizacja, uporządkowane wybiegi, oczyszczone oczko wodne - w ciągu trzech najbliższych lat miasto chce zainwestować w Akcent ZOO milion złotych.
Białostockie zoo ma już 44 lata, zostało wybudowane jako tymczasowa przechowalnia zwierząt i nigdy nie doczekało się gruntownej przebudowy. Dlatego też nie ma statusu ogrodu zoologicznego. Kilka lat temu mówiło się o likwidacji zwierzyńca, bo obiekt nie spełniał wielu wymogów. Jednak specjalna komisja z resortu środowiska nie zamknęła Akcentu, nałożyła za to na władze miasta szereg zaleceń, które trzeba spełnić do 2008 roku. Wydział ochrony środowiska urzędu miejskiego właśnie przygotowuje się do remontu, który ruszy pod koniec wiosny.
- Do wymiany jest praktycznie rzecz biorąc wszystko. Do tej pory to była tylko wieczna prowizorka - żalą się pracownicy Akcentu. W tym roku nie możemy się jednak spodziewać olbrzymich zmian, w budżecie miasta zaplanowano na ten cel 200 tys. zł, za to na kolejne dwa lata po 400 tys. zł.
- Na pewno zdążymy z terminem wyznaczonym przez ministerstwo środowiska. Do maja zostanie opracowana dokumentacja architektoniczna tego miejsca, akurat wtedy będzie dobry czas na ruszenie z robotami - zapewnia Eugeniusz Łazewski, naczelnik wydziału ochrony środowiska w białostockim magistracie.
Wybudowanie kanalizacji i bezpieczniejszych ogrodzeń, jednolite tablice opisujące okazy zwierząt oraz opracowanie planu kolekcji - to główne wytyczne z ministerstwa.
- Na razie planujemy uporządkowanie terenu. Na pewno konieczna jest wycinka kilku drzew, które zagrażają zwierzętom i odwiedzającym, musimy to oczywiście uzgodnić z konserwatorem zabytków. Myślimy też o nowych ścieżkach, ogrodzeniach, pomieszczeniach dla zwierząt i oczyszczeniu oczka wodnego. Tu konieczna jest także budowa kanalizacji dla całego obiektu - wylicza Łazewski. - Zwierzęta na pewno będą miały lepiej, choć nie powiększymy zoo.
Mimo przebudowy, białostoczanie nie powinni spodziewać się małp czy pingwinów. - Chcemy mieć tylko okazy zwierząt z naszego klimatu. Co prawda strusie się już u nas zadomowiły i dzieci są nimi zachwycone, ale nie będziemy szukać innych egzotycznych okazów - mówi Łazewski.
Kurier Poranny