Dramatyczna sytuacja podlaskich szpitali. Zarząd województwa i dyrektorzy placówek apelują do NFZ (video)
Szpital Psychiatryczny im. dr. S. Deresza w Choroszczy i Wojewódzki Szpital Zespolony im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku nie mogą już czekać na obietnice systemowych zmian. Potrzebna jest pilna pomoc. W środę, 7 lutego odbyła się kolejna konferencja prasowa poświęcona bardzo trudnej sytuacji podlaskich szpitali.
W spotkaniu wzięli udział m.in. marszałek Jerzy Leszczyński, członek zarządu Bogdan Dyjuk, dyrektor szpitala w Choroszczy Tomasz Goździkiewicz, dyrektor ”Śniadecji” Cezary Nowosielski, a także przewodniczący Podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia Eugeniusz Muszyc
W szpitalu wojewódzkim i psychiatrycznym lekarze nie podpisali klauzuli opt-out, pozwlającej na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo, a w Choroszczy coraz więcej specjalistów zaczyna wypowiadać umowy o pracę. Spowodowane jest to dyskryminującymi różnicami płacowymi między rezydentami a ich nauczycielami, czyli lekarzami specjalistami. W obu tych placówkach pensje zasadnicze rezydentów są dużo większe niż zasadnicze ich „mistrzów”.
Szpitale są ponadto obciążone dużym wzrostem wynagrodzeń innych grup zawodowych, które weszły w życie w ubiegłym roku dzięki zmianom prawa. Chodzi m.in. o ustawę o wzroście minimalnego wynagrodzenia pracowników medycznych, wzroście pensji pielęgniarek, ustawę o wzroście minimalnego wynagrodzenia innych pracowników, co z kolei przełożyło się na wzrost kosztów usług zewnętrznych jak m.in.: sprzątanie, ochrona, pralnia, itp..
Tylko na koszta pracy w roku 2017 szpital w Choroszczy wydał o 4,5 mln zł więcej. Niestety, przedstawiciele NFZ w rozmowach z placówkami i zarządem województwa stwierdzali, iż nie widzą możliwości podniesienia stawek za tzw. punkt świadczeń medycznych, czy przeliczenia obowiązującego ryczałtu, uwzględniając świadczenia wykonane ponad limit.
- Nie chcemy ograniczać przyjęć pacjentów w tych szpitalach, choć taka możliwość wydaje się dziś realna. Pierwsze wypowiedzenia umów o pracę będą faktem już pod koniec tego miesiąca, a pozostałe w kwietniu – przestrzegał marszałek województwa Jerzy Leszczyński. – Dlatego zależy nam na monitowaniu, apelowaniu. Być może, dzięki temu uda się dotrzeć do decydentów na szczeblu centralnym.
Apel o złotówkę
Ze specjalnym apelem o złotówkę, wystosowanym medialnie już kilka tygodni temu zarząd województwa zwrócił się także i dziś do podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Chodzi o podniesienie wyceny za tzw. punkt za świadczenia psychiatryczne i leczenia uzależnień. Stawka w Podlaskiem jest jedną z najniższych w kraju (obecnie 10,80 zł).
- Podniesienie o ten jeden złotych pozwoli szpitalowi zabezpieczyć się na jakiś, choć krótki czas –mówił marszałek Bogdan Dyjuk.
- Sytuacja się nie polepsza. Lekarze w naszym szpitalu nadal pracują po 12 godzin , co nie jest dobre ani dla nich, ani dla pacjentów. Wymaga to bowiem po takim dyżurze, dwóch dni nieobecności w pracy, a pacjent psychiatryczny jest przywiązany do swojego lekarza, nie chce w tym czasie pracować z innym - tłumaczył dyrektor szpitala w Choroszczy Tomasz Goździkiewicz. - Tym niemniej już 38 lekarzy złożyło wypowiedzenie z pracy, mam również zapowiedź 15 kolejnych.
Z lekarzami z Choroszczy solidaryzują się również lekarze z oddziału psychiatrycznego szpitala wojewódzkiego w Łomży, którzy w liście skierowanym do dyrekcji placówki w Choroszczy zapowiedzieli, iż niektórzy z nich również rozważają rezygnację z umów o pracę.
Z pomocą ruszyły tez związki zawodowe. Obecny na konferencji prasowej Eugeniusz Muszyc, związkowiec ze szpitala w Choroszczy i członek Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego zaapelował do wszystkich, którzy chcą pomóc placówce w zdobyciu owej „złotówki” o wysyłanie stosownego apelu (umieszczony będzie na stronie internetowej szpitala) do wszystkich, którzy mogą decydować o zmianie obecnej sytuacji.
"Śniadecja” pracuje na ostro
Podobnie konfliktowa sytuacja dotycząca różnicy stawek wynagrodzeń między rezydentami a specjalistami, a także brak widoków na wypłacenie przez NFZ dodatkowych pieniędzy za wykonanie większej niż ustalona „ryczałtem” liczby świadczeń to problem szpitala wojewódzkiego w Białymstoku.
- Jesteśmy szpitalem , który cały czas pracuje na „ostro”, bo przyjmujemy najwięcej pacjentów na Szpitalny Oddział Ratunkowy ze wszystkich szpitali w całym województwie - tłumaczył dyrektor placówki Cezary Nowosielski. – Pacjentów nie odsyłamy, przyjmujemy na SOR a następnie na oddziały. To oni są głównymi pacjentami również na Bloku Operacyjnym. Nie mamy więc szans na wysokopłatne (przez NFZ – dop. Red.) zabiegi planowe, bo nasze miejsca są zajęte przez pacjentów z SOR. Zwłaszcza, jeśli NFZ dorzuca nam pieniądze na dodatkowe zabiegi planowe w ostatnich miesiącach w liczbie wystarczającej na rok, a potem karze nas za ich niewykonanie, obcinając kontrakt na rok następny.
Szpital wojewódzki w Białymstoku jest w sieci szpitali i jest objęty tzw. „ryczałtem”. Po IV kwartale roku 2017 wykonał ów ryczałt w 112%. - Oznacza to, że płatnik, czyli NFZ jest nam winien ponad 2 mln zł za owe „nadwykonanie” ryczałtu. Tymczasem nie wiemy, czy, ile a przede wszystkim kiedy otrzymamy za prace naszych lekarzy wynagrodzenie – tłumaczył dyrektor Nowosielski.
Przedstawiciele zarządu województwa zapowiedzieli, że w związku z tak trudną sytuacją szpitali i brakiem konkretnego wsparcia ze strony płatnika będą rekomendować szpitalom zadłużenie, czyli wzięcie kolejnych kredytów.
- Będziemy te kredyty poręczać, co może spowodować zadłużenie województwa, ale wynika to z naszego poczucia odpowiedzialności za lekarzy, pracowników i pacjentów szpitala – mówił marszałek Bogdan Dyjuk. – Jeśli nikt nie chce nas wesprzeć, musimy działać doraźnie, licząc że choć część składanych przez płatnika obietnic się kiedyś spełni. To jednak pokazuje dobitnie, jak w rzeczywistości wygląda efekt wprowadzonej trzy miesiące temu reformy ochrony zdrowia.
art
czytaj też: W szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy za kilka tygodni może brakować lekarzy specjalistów