„Teraz potrzebny jest jeszcze widz” - rozmowa z Witoldem Mazurkiewiczem
Z reżyserem spektaklu „Pomoc domowa” rozmawiała Jolanta Hinc-Mackiewicz - kierownik literacki w Teatrze Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku.
Czy według Pana kontynuacja farsy Boeing Boeing Marca Camolettiego będzie się cieszyła równie wielkim zainteresowaniem, jak część pierwsza?
W Bielsku-Białej w moim teatrze zrealizowałem oba te spektakle. Boeing Boeing i Pomoc domowa zawsze są u szczytu popularności, a to się przekłada na sukces kasowy tych tytułów. Zatem myślę, że druga część będzie się cieszyła podobnym zainteresowaniem, jeśli nie większym. Boeinga cenię bardzo wysoko pośród tego gatunku, ale Pomoc domowa jest równie zabawna, równie świetnie napisana. A clou farsy stanowi jej konstrukcja.
Jak Pan ocenia walory tłumaczenia Bartosza Wierzbięty?
Tekst Bartosza Wierzbięty jest zwykle kongenialny z dziełami, które tłumaczy. Najlepszym tego dowodem był Shrek. Również Pomoc domowa prezentuje wyżyny sztuki translatorskiej. Jednak nie tylko praca Bartosza Wierzbięty decyduje o walorach tej sztuki. Mimo że te farsy są dość wiekowe, autor Marc Camoletti był rzeczywiście dobry w tym, co robił. A Wierzbięta tak znakomicie je uwspółcześnił językowo i w realiach, że możemy mówić, że to sukces i autora, i tłumacza.
Co tu jest najzabawniejsze z polskich realiów?
Tekst jest na tyle uniwersalny, że rzecz nie musi dziać się w Polsce. Sztuka jest uwspółcześniona, ale nie tu leży dowcip, że to polskie. Chociaż mamy taką zmianę, że kiedyś to myśmy wyjeżdżali do pracy na Zachód, a teraz u nas pracuje sporo ludzi ze Wschodu. Główna bohaterka – Pomoc domowa jest napływowa. Z Ukrainy, z Rosji? Nie wiemy do końca. Dowcip polega na tym, że mówi po polsku, ale z wtrętami z języka rosyjskiego. Ta sztuka jest uniwersalna. Równie dobrze mogłaby się dziać za naszą zachodnią granicą czy gdzie indziej. To są realia świata współczesnego, nie tylko Polski – innego niż w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych, kiedy to pisał Camoletti. Proszę pamiętać, że wtedy strefy czasowe były czymś zabawnym, bo nowym - kiedy latając samolotami odrzutowymi, można je było szybko pokonywać. Dziś jest to normalne.
Czy obecność bohaterki ze Wschodu będzie zabawna dla widzów?
To jest bardzo dobrze grane przez Arletę Godziszewską w jednym i drugim tytule. Myślę, że ta postać będzie dla widzów ciekawa, bo to jedyny łącznik tych dwu spektakli. Może wzbudzać zaciekawienie, co też z nią będzie się działo w nowym przedstawieniu.
Z dużą częścią zespołu spotkał się Pan, reżyserując Wszystko w rodzinie oraz Boeing, Boeing. Jak się pracuje z naszymi aktorami?
Sprawnie - bo już się rozpoznaliśmy. Zespół aktorski wie, czego oczekuję na próbach. Ja wiem wiele o możliwościach i talentach aktorów. Mimo ciężkiej sytuacji COVID-owej, bo próby są rozbite, rozczłonkowane – nie możemy się spotkać na dłużej niż dwa tygodnie - praca idzie bardzo sprawnie, dlatego że już się znamy. Gdyby to była pierwsza nasza wspólna realizacja, byłoby o wiele trudniej.
Czy przesunięcie terminu premiery dobrze wpłynie na efekt końcowy?
Przerwaliśmy pracę, kiedy rzecz była praktycznie zakończona i mieliśmy rozpocząć próby generalne. To etap, kiedy mówimy, że teraz potrzebny jest jeszcze widz, żeby sprawdzić, czy wszystko działa… Sądzę, że w tydzień będziemy w stanie doprowadzić przedstawienie do kształtu godnego pokazania widzom już w scenografii w miejscu, w którym to będzie grane.
Jakie walory wnętrza proponuje scenograf?
Wojciech Stefaniak jest, w mojej opinii, znakomitym scenografem. Niezwykle czuje komedię i farsę. Zajmuje się nie tylko użytkową stroną scenografii, ale nadaje jej jeszcze walor estetyczny, który jest wartością dodaną. W farsie, wiadomo, scenografia musi dysponować jakąś ilością drzwi, miejsc do siedzenia, by akcja mogła sprawnie się odbywać. W naszym przedstawieniu widz patrzy na coś, co jest niezwykle estetyczne, przemyślane. Jest to dzieło skończone samo w sobie. W związku z remontem waszego teatru ta scenografia wmontowana jest w przestrzeń Auli Uniwersytetu w Białymstoku, ale równie dobrze wpisze się w Scenę Dużą, kiedy wrócicie Państwo do swojej siedziby.
Bardzo dobrze się w tej przestrzeni gra, widzowie też już się trochę przyzwyczaili do chodzenia w różne miejsca…
Tak, niemniej życzę wam, żebyście jak najszybciej wrócili do siedziby!
Tak, żeby aktorzy nie czuli się zupełnie…
…bezdomni! To nie jest dobre. Trzeba jak najszybciej wracać do domu.
źródło: Teatr Dramatyczny w Białymstoku
oprac.: Aneta Kursa