Pierwsza odsłona Wertepu już za nami. Było bańkowo i magicznie
Wertep to festiwal jedyny w swoim rodzaju, gdzie najmłodsza publiczność wprost z zabawy w zalewie nad Siemianówką zasiadały zasłuchaną przed małą sceną, gdzie jedna z największych gwiazd szwedzkiej sceny artystycznej – Stephen Rappaport – daje niezwykły, magiczny koncert we wspaniałych murach orlańskiej synagogi.
Ta bezpretensjonalność, bliskość z widzem to niewątpliwa siła tego festiwalu. Nie inaczej było i w czasie pierwszego weekendu trwania festiwalu. Jego siłą jest i za każdym razem miejsce, gdzie rozsiada się festiwal, stając się często pełnoprawnym uczestnikiem festiwalu.
Wiele było wyjątkowych momentów w trakcie tych trzech dni – prawdziwą furorę, zwłaszcza wśród dzieciaków zrobiło puszczanie baniek mydlanych. Ale też ascetyczny, minimalistyczny wręcz spektakl w wykonaniu duńskich artystek „Dziewczynka z zapałkami” zaczarował i młodych i starszych widzów. Zgodnie z przewidywaniami, największą gwiazdą pierwszej części festiwalu, był Stephen Rappaport, który swoim charakterystycznym głosem (na pograniczu Toma Waitsa i Nicka Cave’a) był wspaniałym zwieńczeniem drugiego dnia festiwalu. W niedzielę zaś Wertep zawitał na chwilę do Białegostoku, bo Stephen Rappaport ze swoim zespołem dali świetny koncert w Zmianie Klimatu.
Od poniedziałku trzy dni oddechu i w czwartek Wertep zaprasza ponownie. Na początek Policzna i jedyny w swoim rodzaju projekt „Długi stół”. - Uczestnicy podzielą się specjałami kuchni podlaskiej, wymieniać przepisami, opowieściami o obrzędach i lokalnych tradycjach - dodaje Skibiński. - Będzie też konkurs kulinarny, a swój udział zapowiedzieli mieszkańcy okolicznych wiosek.
30 lipca odbędzie się spotkanie w Policznej, dzień później w Dubiczach Cerkiewnych, a 1 sierpnia w Narwi. Wielki finał odbędzie się 2 sierpnia w Hajnówce.