Dodana: 6 listopad 2007 09:48

Zmodyfikowana: 6 listopad 2007 09:48

Rusza świąteczne szaleństwo

Choć do Bożego Narodzenia jeszcze dwa miesiące, to na sklepowych półkach ceramiczne mikołaje, bałwanki i renifery już przepychają się z przecenionymi dyniami. Czas przedświątecznej, czyli największej konsumpcji stale się wydłuża - ocenia Tadeusz Popławski, socjolog.

W dwóch białostockich drogeriach Rossmanna pod koniec października pojawiły się choinki, łańcuchy, bombki, świąteczne zabawki i świece. Klienci zatrzymują się przy zabawkach raczej ze zdziwieniem.

- To już chyba przesada, jeszcze wczoraj kupowaliśmy chryzantemy i znicze, a już nam wciskają choinki. Kiedyś drzewko można było kupić na dwa dni przed świętami, sami robiliśmy ozdoby. I jaką mieliśmy z tego radość. Teraz wszystko spłyciło się do wydawania pieniędzy - ocenia Jadwiga Doroszkiewicz, emerytka.

- Niebawem wszędzie będą rozbrzmiewać kolędy, choć nie ma jeszcze nawet adwentu. Na ulicach pojawią się osoby reklamujące świąteczne kredyty, a wszystko to pod przykrywką Bożego Narodzenia - denerwuje się Paulina Sulewska, studentka.

Przedstawiciel Rossmanna nie widzi w tak wczesnej ekspozycji świątecznych dekoracji niczego dziwnego.

- To stały element naszej oferty. Jeszcze na początku listopada wprowadzamy wyprzedaż artykułów bożonarodzeniowych z ubiegłego roku. Dzięki temu ludzie, którzy zaczynają myśleć o świętach, mogą kupić ozdoby taniej. Świąteczny towar znika od razu i w grudniu możemy już wprowadzić nowy asortyment - twierdzi Roman Lewandowski.

- Za dwa dni cały sklep będzie wyglądał świątecznie - obiecuje Beata Kudyrko ze sklepu Orient. Kobieta wykłada na półki ozdoby i świąteczne gadżety. - Klienci zawieszają na tym oko, ale wystawę na razie pozostawimy jesienną. Zmienimy ją około 20 listopada.

Z kolei Teresa Zielińska już ozdabia swój osiedlowy sklepik spożywczy na Dziesięcinach błyszczącymi girlandami, z których zwisają śnieżynki.

- Lubię dekorację i klienci to doceniają. Zresztą powoli trafiają do nas świąteczne towary, takie jak czekolady z mikołajami, czy coca-cola z nowymi etykietami, więc wszystko do siebie pasuje - tłumaczy metamorfozę sklepu, w którym do tej pory wisiały sztuczne jesienne liście i jarzębina.

I faktycznie bożonarodzeniowa otoczka pojawia się w miejscach, które ze świętami mają niewiele wspólnego. Gwiazdkowe opakowania dostają nawet leki, mikołaje trafiają na chipsy czy chusteczki do nosa. Na półkach pojawiają się świąteczne zestawy kosmetyków oraz kubki i talerze z choinkami. Chętnie przyswajamy też obce motywy kojarzące się ze świętami na Zachodzie. Kupujemy pluszaki renifery i duże skarpety na słodycze od mikołaja, choć nie mamy nawet kominków, na których się je zawiesza.

Socjolog nie ma wątpliwości, że świąteczne ozdoby i kolędy w sklepie to bardziej kwestia ekonomii niż estetyki.

- W Anglii czy Francji choinki w witrynach pojawiają się jeszcze wcześniej, ale zasadniczo okres przedświąteczny w handlu wydłuża się do pięciu tygodni przed gwiazdką. Wszechobecne ozdoby choinkowe mają nas skłaniać do wcześniejszego myślenia o prezentach, a przy tej okazji do zaciągania kredytów - mówi prof. Tadeusz Popławski, socjolog i kierownik katedry marketingu i przedsiębiorczości na Politechnice Białostockiej. - Taki rytm wyznaczają świątynie konsumpcji, czyli duże centra handlowe. Dzięki temu duże sklepy spijają śmietankę świątecznych zakupów, który przynosi największe zyski. W ślad za galeriami idą mniejsze sklepy, bo w końcu w okresie świąt zarabiają tyle, by starczyło na cały rok.

Zachowanie handlowców nie pozostaje bez wpływu na przebieg samych świąt.

- Horrendalne przesunięcie okresu świątecznego od listopada aż do kolędy sprawia, że popadamy w rutynę. Kiedyś w Polsce święta obchodziło się wyjątkowo. Długo gromadziliśmy różne artykuły, aby na stole było suto i każdy dostał choćby drobny upominek. Z kolei teraz święta są tylko przerywnikiem między zakupami. Stały się dodatkiem do konsumpcji. Właściwie święta mamy co tydzień, gdy w sobotę wybieramy się do hipermarketu i wyjeżdżamy z napchanym po brzegi wózkiem. - wylicza socjolog.

Na gwiazdkowe prezenty Polacy wydają średnio 240 do 270 złotych. Ekonomiści szacują, że 30 proc. rocznego obrotu w handlu przypada właśnie na okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku.

Na podstawie: Gazety Wyborczej

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook