Poprawia się stan chłopca z podejrzeniem sepsy
Ośmioletni chłopiec, który w ubiegłym tygodniu trafił do szpitala z podejrzeniem sepsy, wywołanej przez meningokoki, czuje się zdecydowanie lepiej.
Poinformowała o tym Elżbieta Radiukiewicz, zastępca powiatowego inspektora sanitarnego w Białymstoku.
Wiadomość o sepsie w podstawówce numer 14 dotarła do dzieci i rodziców w minioną środę. Ale chłopiec poczuł się źle już w poniedziałek.
- Z dosyć wysoką gorączką był u swego lekarza rodzinnego - mówi Radiukiewicz. Lekarz nic nie podejrzewał. I dopiero późnym wieczorem stan dziecka znacznie się pogorszył - dodaje.
Temperatura wzrosła do 40 stopni, a na jego ciele zaczęła pojawiać się wysypka. I właśnie w środę rano szpital powiadomił sanepid, a ten zaczął dzwonić do osób, które miały kontakt z dzieckiem, aby poszły do lekarza po antybiotyk. Na liście znalazło się około 200 osób: uczniowie z klasy chłopca w szkole podstawowej, grupa ze szkoły muzycznej, dzieci przebywające z nim w stołówce i świetlicy.
- Wiadomość, jaką dostaliśmy ze szpitala, była dla nas jednoznaczna z sepsą - mówi Artur Wnuk, rzecznik sanepidu.
- Zaniepokoiła nas tylko postawa niektórych lekarzy rodzinnych - mówi Joanna Siemienkowicz, główny epidemiolog. - Kilkakrotnie zdarzyło się, że część z nich nie wiedziała, co w tej sytuacji ma zrobić.
Co na to lekarze? - Sanepid jest od tego, żeby się z nami kontaktować w takich przypadkach - tłumaczy Mariola Aleksandrowicz, lekarz rodzinny z przychodni przy Pogodnej.
- Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jaka jest to bakteria. Były natomiast tylko podejrzenia. Więc chyba lepiej się upewnić po.
Na podstawie: Kuriera Porannego