Białystok zakorkowany
Po niektórych ulicach Białegostoku jeździ nawet o jedną trzecią aut więcej niż przed rokiem. Teraz magistrat to bada.
Kiedyś dojazd do pracy zajmował mi 10 minut, teraz bywa, że i pół godziny - narzeka Andrzej Sokołowski. - Białystok korkuje się coraz bardziej.
- Podróż do centrum to prawdziwa mordęga. Czasem wolę jechać okrężną drogą, jak widzę co się dzieje na ulicach - dodaje pan Tomasz.
I rzeczywiście, tłok na ulicach mamy coraz większy. A najgorsze utrudnienia są w godzinach porannego szczytu, a potem po południu, między godziną 16 a 18.
Po otwarciu galerii na Zielonych Wzgórzach jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc jest skrzyżowanie ul. Popiełuszki i Sikorskiego. Olbrzymich korków możemy się też spodziewać na Wasilkowskiej i Wysockiego. Problemy są również na Podleśnej. Kolejka samochodów sięga tam czasem aż do filharmonii. Wszystko dlatego, że coraz więcej białostoczan jeździ autami.
- W niektórych punktach miasta, na przykład przy ulicy Fieldorfa, ruch w ciągu roku wzrósł o jedną trzecią - mówi Zbigniew Dziejma z referatu inżynierii ruchu. - W miejscach, gdzie w ciągu doby przejeżdża 30 tysięcy samochodów, zaczynają się problemy.
Urzędnicy z magistratu właśnie kończą prace nad nowym studium transportowym miasta. To dokument, który pokaże gdzie ruch najbardziej wzrasta. Będzie gotowy na przełomie listopada i grudnia.
- Co ważne, ma on uwzględniać te inwestycje, które właśnie są oddawane do użytku lub będą w najbliższym czasie, czyli np. galerie handlowe - mówi wiceprezydent Adam Poliński.
Studium posłuży do projektowania nowych dróg i remontów.
Z myślą o rozwiązywaniu tego problemu w przyszłym roku przeprowadzone zostaną też inne badania. - Dzięki temu uzyskamy informacje, skąd dokąd jest największy ruch i gdzie białostoczanie potrzebują dodatkowych autobusów - mówi Adam Poliński.
Magistrat zapłaci za to pół miliona złotych.
Na podstawie: Kuriera Porannego