Rejestracja wolnych związków ?
Żyjesz na „kocią łapę” – zarejestruj się w urzędzie. Jeśli się rozstajesz,
samo wyrejestrowanie nie wystarczy. Musisz podać powód.
Taki pomysł ma Ewa Sowińska, rzecznik praw dziecka.
Zdaniem rzecznik najważniejszy argument za takim rozwiązaniem sprawy jest następujący: 70 procent przypadków przemocy wobec dzieci odbywa się w wolnych, krótkotrwałych związkach, zaś tylko 7 proc. – w rodzinach związanych małżeństwem.
Próżno jednak szukać zwolenników tego pomysłu wśród 300 tys. osób, które zdecydowały się na życie w wolnym związku.
– To absurdalny pomysł. Przecież jak ktoś żyje na tak zwaną „kocią łapę", to właśnie dlatego, że chce uniknąć tego całego urzędowego galimatiasu – twierdzi białostoczanin Maciej Jankowski. Ze swoją dziewczyną mieszka już od pięciu lat. – Jest dobrze, tak jak jest, i my nie zmieniamy tego, nawet jeśli będziemy spodziewać się dziecka.
– To absurdalny pomysł. Przecież jak ktoś żyje na tak zwaną „kocią łapę", to właśnie dlatego, że chce uniknąć tego całego urzędowego galimatiasu – twierdzi białostoczanin Maciej Jankowski. Ze swoją dziewczyną mieszka już od pięciu lat. – Jest dobrze, tak jak jest, i my nie zmieniamy tego, nawet jeśli będziemy spodziewać się dziecka.
Z powodu demoralizacji Ewa Sowińska domaga się jednak, by takie pary rejestrowały swój związek. W liście do ministra pracy i polityki społecznej żąda podjęcia natychmiastowych działań. – To właśnie wolne związki, krótkotrwałe, bez żadnych zobowiązań są następstwem uzależnień, kontynuacją, a czasem także przyczyną przemocy, anarchii, demoralizacji, a nade wszystko tragedii najmłodszych – twierdzi rzecznik.
Co więcej, rozstające się pary miałyby obowiązek wyrejestrowania się. I to z poważnym uzasadnieniem. – To już lepiej wziąć ślub i rozwieść się z powodu niezgodności charakterów – śmieje się Maciej Jankowski.
Co więcej, rozstające się pary miałyby obowiązek wyrejestrowania się. I to z poważnym uzasadnieniem. – To już lepiej wziąć ślub i rozwieść się z powodu niezgodności charakterów – śmieje się Maciej Jankowski.
Tomasz Korytko, psycholog, jest również zdziwiony pomysłem „legalizacji" konkubinatu. – Nie rozumiem, w jaki sposób ma to chronić dzieci – mówi. – Przecież prawa i obowiązki rodzicielskie nabywa się bez względu na to, czy jest się w związku, czy nie.
Psycholog przyznaje, że cel pomysłu rejestracji związków jest szczytny, ale metoda zupełnie nietrafiona. – Pełna rodzina w życiu dziecka jest sprawą niesłychanie ważną, ale przecież nie osiągniemy tego rejestrując się - mówi Korytko.
Kurier Poranny