Szpitala nie stać na dalsze leczenie chorych
Jeden z największych w regionie - Szpital Kliniczny w Białymstoku od 1 listopada przestaje przyjmować pacjentów na planowe zabiegi i terapie. To efekt przekroczonej o 6 mln zł tegorocznej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Szpitala nie stać na dalsze leczenie chorych, tymczasem podlaski oddział NFZ znowu może zakończyć rok wielomilionową oszczędnością.
Gdy pod koniec ub. roku okazało się, że podlaski oddział NFZ musiał oddać do centrali zaoszczędzone 17,7 mln zł, podczas gdy kolejki do szpitali stale rosły, zrobiła się wielka afera. Dyrekcja podlaskiego NFZ obiecywała powrót tych środków w tym roku i rzeczywiście, pieniądze, do tego w wyższej kwocie, bo 22 mln zł, wróciły do województwa.
– Z tych środków opłaciliśmy już nadwykonania, głównie na oddziałach intensywnej terapii i ratujących życie, onkologii – mówi Jan Mirucki, rzecznik podlaskiego NFZ. – Wydaliśmy na ten cel ok. 20 mln zł.
Tymczasem nadlimitowe wykonania umów podlaskich szpitali za ten rok sięgają jeszcze 10 mln zł. Najtrudniejsza sytuacja jest na kardiologii i neurologii. Wszystkie placówki ślą do funduszu prośby o pieniądze, ale na razie tylko szpital kliniczny przestaje przyjmować pacjentów.
– Przekroczyliśmy umowę m.in. na kardiologii, gastroenterologii, neurologii, alergologii, reumatologii, internie – wylicza Bogusław Poniatowski, dyrektor SPSK w Białymstoku. – W sumie na 6 mln zł. Nie możemy dalej się zadłużać i od 1 listopada przestajemy przyjmować planowych pacjentów. Do szpitala będą mogli dostać się tylko chorzy w stanach ostrych i z zagrożeniem życia. Dla pozostałych o dwa miesiące wydłuży się kolejka.
– Nie rozumiem, dlaczego mam czekać dłużej na przyjęcie – dziwi się Jerzy Pawłowski z Białegostoku. – Przecież czekam już parę miesięcy. Płacę składki, ale nie stać mnie na prywatne zabiegi. To jest skandal!
Czekanie na zgodę
Tymczasem podlaski oddział NFZ mógłby opłacić nadlimitowe świadczenia po uzyskaniu zgody centrali. Dodatkowe środki na ten cel ma przede wszystkim z wysokiej ściągalności składki i niewykonania części umów przez świadczeniodawców. Ta druga suma to ok. 21 mln zł. Jeśli nie zostanie wydana do końca roku, znowu trzeba będzie ją zwrócić.
– Nie wiadomo, czy w takiej sytuacji pieniądze te nie przepadną, albo czy środki na 2007 r. w związku z tym się nie zmniejszą – ocenia Eugeniusz Muszyc, podlaski związkowiec z ochrony zdrowia. – Kolejki na świadczenia są bardzo długie, a na kardiologii czy neurologii leczy się bardzo ciężkie stany, nie można tego tak zostawić. W ubiegłym roku tylko dlatego nie było masowego protestu związkowców, że była obietnica zwrotu niewykorzystanych środków.
– Ze swojej strony robimy co możemy, wysyłamy wnioski o uruchomienie tych pieniędzy – zapewnia Jan Mirucki. – My nie blokujemy uruchomienia dalszych środków – zapewnia Jolanta Kocjan, rzecznik prezesa NFZ. – Po prostu chodzi o to, aby wnioski były odpowiednio motywowane. Jednym z głównych argumentów jest tu chęć rozładowania kolejek. Zdajemy sobie sprawę, że pieniądze trzeba wydać do końca roku.
Gazeta Współczesna