Gruźlica lekooporna
Lekarze i epidemiolodzy alarmują - gruźlica wraca w swojej znanej i uleczalnej formie, ale co jeszcze groźniejsze - w postaci zmutowanej. To tak zwana gruźlica lekooporna. W Podlaskiem lekarze stwierdzili ją już u kilku chorych. Na razie medycyna jest wobec tej odmiany gruźlicy bezradna.
Lekarze w białostockim szpitalu gruźlicy i chorób płuc przyznają, że mają chorych z nowym rodzajem gruźlicy. To tak zwana gruźlica lekooporna. Nie można jej wyleczyć znanymi lekami, a nowych jeszcze nie wynaleziono.
Chorzy muszą przebywać w oddzielnych salach, na oddziale musi zostać zwiększony reżim sanitarny. Lekarze nie mogą zrobić nic więcej ponad podawanie tradycyjnych leków.
Lekooporne prątki gruźlicy powstały przez mutację, w wyniku błędów w leczeniu - skróceniu czasu terapii, albo pominięciu kolejnych dawek leków. Jak powiedziała Teresa Kamińska ze Szpitala Chorób Płuc i gruźlicy w Białymstoku - Wszyscy lekarze twierdzą, że to zostało przywleczone z Rosji, gdyż jest dużo gruźlicy w więzieniach rosyjskich, tam źle leczono jednym lekiem. Te prątki zmutowały i wytworzyły się prątki lekooporne.
Dlatego służby sanitarne w całym kraju, ale szczególnie na wschodzie Polski zaostrzyły czujność. Na spotkaniu w Białowieży pracownicy sanepidów Litwy, Białorusi, Ukrainy i Polski rozmawiali jak przekazywać sobie szybko informacje, choćby o podejrzeniu choroby.
Epidemiolodzy chcą, by na każdym wschodnim przejściu granicznym powstały specjalne punkty medyczne, gdzie można byłoby wstępnie zdiagnozować chorych i w razie podejrzenia choroby zakaźnej przewieźć do najbliższego szpitala zakaźnego.
TVP3 Białystok