Manipulowanie przy tachografach
Siadają za kierownicę wielotonowego kolosa, a potem jadą setki kilometrów bez odpoczynku. Są zmęczeni - a przez to niebezpieczni na drodze - ale czują się bezkarni, bo fałszują zapis tachografu.
Takim kierowcom inspektorzy transportu drogowego wypowiedzieli wojnę – i wygląda na to, że zaczynają odnosić zwycięstwo.
Choć szukanie idzie im coraz sprawniej - znajdują w ciężarówkach trzy razy mniej zabronionych wyłączników niż jeszcze rok temu. Wyłącznik tachografu umożliwiający fałszowanie wskazań to niewielkie urządzenie. Wystarczy nacisnąć ... i samochód jedzie dalej, ale tachograf tego nie rejestruje.
Wyłączniki często wyglądają jak oryginalne elementy wyposażenia i często tak są montowane. Jak mówi Jarosław Lesiuk z Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Białymstoku - Czyli mamy wyświetlane, że to światła przeciwmgielne, a de facto – to wyłącznik tachografu. Stopień trudności rośnie, gdy mamy taki stopniowy: że trzeba 3 wyłączniki jakieś wyłączyć, żeby skutecznie zadziałał.
Manipulowanie przy tachografach opłaca się i kierowcom i ich zleceniodawcom - oszczędzają na czasie. Walka z takimi oszustwami przynosi efekty. Kierowcy i właściciele ciężarówek coraz częściej boją się montować wyłączniki, bo wiedzą że inspektorów nie przechytrzą.
Jak mówi Mikołaj Linkiewicz, podlaski wojewódzki inspektor transportu drogowego - Nasi inspektorzy nieco się wyspecjalizowali w szukaniu tych wyłączników. Przeszkolili też inspektorów z całej Polski. Także myślę, że ta skuteczność jeszcze bardziej wzrośnie.
Fałszerzy odstraszają też kary. Za samo zamontowanie takiego urządzenia, właściciel pojazdu płaci 10 tysięcy złotych. Jeśli inspekcja stwierdzi fałszerstwo - dodatkowo 5 tysięcy.
Manipulacje przy tachografie to nie są po prostu zwykłe oszustwa, bo przemęczony, przepracowany kierowca kolosa - to ogromne zagrożenie dla innych użytkowników dróg. Często niestety - zagrożenie śmiertelne.
TVB