Cztery tysiące piratów
Prawie cztery tysiące pirackich kaset video i płyt dvd zarekwirowali z sieci wypożyczalni K-9 białostoccy policjanci. To największa od lat konfiskata kaset na Podlasiu. Właściciel sieci przyznał się do piractwa.
Policjanci odwiedzili pięć białostockich punktów prowadzonych przez Wojciecha K. W środę zajrzeli jeszcze do jednego w Suwałkach.
– Łącznie zabezpieczyliśmy około 3800 kaset video i płyt dvd, które nie powinny się znaleźć w wypożyczalni – mówi Dariusz Kędzior, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. – W przypadku kaset były to pirackie kopie, w przypadku płyt – egzemplarze wyłącznie do użytku domowego.
Akcja jest efektem współpracy z warszawskim stowarzyszeniem Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej. – Pomagaliśmy policjantom ocenić zatrzymany towar – wyjaśnia Mariusz Kaczmarek, szef stowarzyszenia. – I muszę przyznać, że białostoccy policjanci zrobili naprawdę dobrą robotę. Podinspektor Leon Romaniuk, naczelnik sekcji do spraw walki z przedsiębiorczością gospodarczą w KMP mówi, że policjantów czeka teraz przygotowanie aktu oskarżenia. Może to potrwać nawet kilka tygodni.
– Mężczyzna na pewno odpowie za rozpowszechnianie kaset i płyt bez zezwolenia lub wbrew warunkom licencji. Grozi mu za to nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Wojciech K. mówi, że jego występku nie można nazywać przestępstwem.
– Przecież nikogo nie zabiłem, nie handlowałem też narkotykami – próbuje się bronić. – Fakt, kopiowałem niektóre filmy z płyt dvd na kasety video. Ale robiłem to na prośbę klientów, których znam od lat. To ludzie, którzy nie mają odtwarzaczy dvd, tylko magnetowidy. A dziś nie wszystkie filmy wychodzą na kasetach. Zresztą ile towaru zabezpieczyła policja? Niecałe cztery tysiące sztuk. To niewiele, na 60 tysięcy, które miałem w tych sześciu punktach?
Inaczej na występek szefa sieci patrzy Kaczmarek.
– Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. To takie samo przestępstwo jak kradzież portfela czy kradzież samochodu. W tych przypadkach złodziej też mógłby powiedzieć, ze przecież nikogo nie zabił – mówi. – Zresztą tu nie chodzi o kradzież nośnika, ale o kradzież wartości intelektualnej.
Kurier Poranny