Na zakończenie 29. kolejki Ekstraklasy Żółto-Czerwoni ulegli u siebie Podbeskidziu Bielsko-Biała 0:3 (0:2)
Górale wygrali trzema bramkami mimo, że do naszej siatki trafili tylko raz. Pierwsza i druga bramka została zdobyta przez parę naszych środkowych obrońców – Marka Wasiluka i Gutiego. Wynik strzałem z rzutu karnego ustalił Adam Mójta.
Pierwsze minuty meczu z Góralami napawały optymizmem. Gospodarze skutecznie powstrzymywali przyjezdnych, a gdy tylko nadarzała się ku temu okazja przechodzili do szybkiego ataku i próbowali zaskoczyć Emilijusa Zubasa. Jedną z takich prób podjął w 7. minucie Przemek Frankowski, który płaskim uderzeniem lewą nogą szukał miejsca tuż obok lewego słupka bramki strzeżonej przez reprezentanta Litwy. Bramkarz Podbeskidzia zdołał jednak skutecznie interweniować, podobnie jak w sytuacji, w której z bliska po wrzutce z rzutu rożnego uderzał Łukasz Burliga.
Goście nie mieli w początkowej fazie meczu pomysłu na sforsowanie żółto-czerwonej obrony za pomocą wypracowanego schematu rozegrania, ale na nasze nieszczęście dużo lepiej radzili sobie ze stałymi fragmentami gry. W 13. minucie Krzysztof Jakubik odgwizdał faul Karola Mackiewicza, a dośrodkowanie w nasze pole karne pechowo przedłużył Marek Wasiluk. Odbitą od głowy naszego obrońcy piłki nie zdołał sięgnąć Bartek Drągowski i po niespełna kwadransie gry przegrywaliśmy z Góralami 0:1.
Po utracie bramki nieco odważniej grać zaczęli piłkarze Roberta Podolińskiego. Taki stan rzeczy nie utrzymywał się jednak długo i wkrótce znów groźnie zaatakowali Żółto-Czerwoni. Najpierw groźne, płaskie uderzenie na bramkę Zubasa oddał Mackiewicz (Litwin odbił piłkę nogą na aut), a następnie w okienko z rzutu wolnego po faulu na Piotrku Tomasiku przymierzył Frankowski. Uderzenie Przemka nie miało jednak odpowiedniej mocy i golkiper gości spokojnie przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Gra naszej drużyny znów zaczynała dobrze wyglądać, aż nagle w 34. minucie doszło do kolejnego nieporozumienia w naszej obronie. Wysoką piłkę, głową w kierunku Drągowskiego, zagrywał Guti. Drążek wyszedł z bramki, Brazylijczyk go przelobował i w ten sposób po dwóch bramkach samobójczych goście znaleźli się w bardzo komfortowej sytuacji.
Po przerwie na boisku nie pojawił się już jeden z aktywniejszych w pierwszej połowie zawodników naszej drużyny – Przemek Frankowski. Jego miejsce na placu gry zajął Konstantin Vassiljev. Po tej zmianie na środku obrony zameldował się Rafał Grzyb. Piotrek Tomasik powędrował na prawe skrzydło, a jego miejsce na lewej obronie zajął Marek Wasiluk. Żółto-Czerwoni ruszyli do przodu w poszukiwaniu bramki kontaktowej. W 49. minucie wyraźnie, w polu karnym po strzale Fedora Cernycha, piłkę ręką zatrzymał Paweł Baranowski. Niefortunną interwencję obrońcy Górali widzieli wszyscy, tylko nie sędzia Jakubik…
Żółto-Czerwoni atakowali coraz groźniej. Kolejne strzały Piotrka Grzelczaka, Fedora Cernycha oraz Piotrka Tomasika nie przynosiły jednak zmiany rezultatu. Uderzenie Piotrka zablokował ofiarną interwencją Baranowski, Fedor strzelił bardzo niecelnie, a Piotrek podholował piłkę za blisko Zubasa i uderzył za słabo by go pokonać.
Po godzinie gry na boisku zameldował się Karol Świderski, a gospodarze wciąż parli na bramkę Podbeskidzia chcąc jak najszybciej zmniejszyć prowadzenie rywali. W 67. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, groźnie głową uderzał Guti, Zubas wybił piłkę ponownie za bramkę. Po następnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego na czystej pozycji znalazł się Fedor Cernych. W kolejnym litewskim pojedynku górą jednak znów był bramkarz Górali.
Kwadrans przed końcem spotkania w naszym polu karnym Rafał Grzyb walczył o piłkę z Damianem Chmielem. Zawodnik gości wskoczył przed naszego kapitana a następnie wraz z nim padł na murawę. Sporna sytuacja, ale arbiter był bezwzględny i podyktował rzut karny przyjezdnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał Adam Mójta i goście prowadzili już różnicą trzech goli.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Po porażce z Góralami nasza drużyna znów jest zależna od swoich rywali, a z ósmego miejsca spadła na jedenastą lokatę. Po tej kolejce wyprzedziły nas drużyny Lechii Gdańsk, Wisły Kraków oraz Podbeskidzia Bielsko-Biała. Za tydzień w Gliwicach będzie bardzo trudno, ale dopóki piłka w grze, trzeba wierzyć.
Białystok, 4 kwietnia 2016 r. | godz. 18:00
Jagiellonia Białystok 0 (0:2) 3 Podbeskidzie Bielsko-Biała
0:1 – Wasiluk 14’ (bramka samobójcza)
0:2 – Guti 34’ (bramka samobójcza)
0:3 - Mójta (rzut karny)
Jagiellonia Białystok: Drągowski - Burliga, Guti, Wasiluk, Tomasik – Grzyb (K), Romanchuk – Frankowski (46. Vassiljev), Cernych, Mackiewicz (72. Mystkowski) – Grzelczak ŻK (63. Świderski)
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zubas - Baranowski, Mójta, Piacek, Sokołowski (K) - Kato, Możdżeń (69. Deja) - Sloboda, Chmiel (77. Veretilo), Kowalski ŻK (85. Tarnowski) - Szczepaniak
Za: jagiellonia.pl