Podlaski produkt lokalny. Zagroda pod Dębami - kozie specjały
Kozoterapia – to jest to, co pani Danuta Praczuk poleca wielu swoim znajomym. Wypróbowała i doświadczyła jej sama, a przedmiotowe kozy stały się pasją i miłością jej życia, a także partnerami w biznesie – produkcji zagrodowych serów.
Pani Danusia swoją przygodę z serami rozpoczęła w 2015 r. Wówczas na jej posesji na jednej z podbiałostockich wsi pojawiły się pierwsze kozy: Beza, Fryga i Maja.
- Jestem zwolennikiem naturalnego, jak najmniej przetworzonego jedzenia, dlatego chciałam mieć swoje, kozie mleko – wyjaśnia pani Danuta. – Krowa wymaga dużej infrastruktury, poza tym to duże zwierzę – a to istotne, bo pani Danusia jest filigranową brunetką.
Niestety, po rozstaniu z mężem, musiała się rozstać ze swoimi ulubienicami. Przeniosła się do Zagruszan i na dobry początek od koleżanek (zajmujących się również kozami i serowarstwem – Moniki i Basi) otrzymała Bryzę i Dalię. To był początek nowego stada. I nowego życia.
Z kozami pod dachem
- Szukając swojego miejsca wiedziałam, że musi to być wieś i taka przestrzeń, by kozy też mogły tam swobodnie funkcjonować. Na tej posesji urzekł mnie drewniany dom i dęby - wyjaśnia pani Danuta.
Jednak sielsko nie było. Stary dom okazał się niemożliwy do uratowania. Pani Danusia została zmuszona do przerobienia na dom mieszkalny pomieszczenia gospodarczego. Przez czas remontu i dostosowywania budynku mieszkała w nim razem z … kozami.
- Kozy były pod tym samym dachem, ale za ścianą. A ja tu, bez ciepłej wody, w warunkach naprawdę spartańskich – wspomina pani Danuta. – Nawet panowie budowlańcy, którzy robili remont, podziwiali mnie za determinację.
Dziś mieszka w niewielkim, pięknym domu z psami i kotami. Kozy mają swoje miejsce. Koziarnie znajdują się za domem – pod dużymi dębami.
- Mam tak, jak chciałam od początku. Są dęby, jest miejsce dla mnie i dla kóz – mówi pani Danusia. – Mam jednak plany. Chciałabym przerobić jedno z pomieszczeń w domu na oddzielną serowarnię - zdradza.
Bryza trzyma porządek
Czternaście kóz z „Zagrody pod dębami – kozie specjały” – tak nazywa się marka pani Danuty, mieszka w dwóch koziarniach. Kiedy się do nich wchodzi, błyskawicznie sprawdzają, kto przyszedł. Gdy widzą panią Danusię, nadstawiają głowy do głaskania. I świetnie pozują do zdjęć.
- Cudowne są, prawda? A każda inna. Mam tu dwie linie. Jedna jest po Bryzie – tej kozie od Moniki, druga po Dalii – kozie od Basi. I to bardzo widać – tłumaczy. – Bryza, jak była mała, sprawiała kłopoty. Była niesforna, uciekała, pakowała się w ogrodzenie, ale jak do mnie przyszła, zmieniła się w przewodniczkę stada. Ona tylko spojrzy, a cała reszta wie, co ma robić. Potrafi też pokazać, kto tu rządzi. Podczas dojenia, gdy wchodzą kolejne kozy, każdą musi ofuknąć, uszczypnąć. Jej dzieci też tak mają – śmieje się pani Danuta. – A te po Dalii są takie, jak ona: ciche, spokojne, łagodne.
Pani Danusia pierwsze dojenie musi zrobić jeszcze przed swoją pracą zawodową. Codziennie dojeżdża na 8.00 rano do białostockiego sądu. Jest kuratorem sądowym. Drugi raz doi swoje kozy po południu.
- Lekko nie jest, trzeba się uwijać, zwłaszcza rano – przyznaje. – Ale nie narzekam, bo dzięki kozom w trudnym czasie, wiedziałam po co, rano wstaję. Trzeba było je nakarmić, wydoić, nie było innej możliwości. No i dają mi mleko, na produkcję serów.
Z kawą pod dębami
Pani Danusia zgłębiała wiedzę serowarską z książek i Internetu. Konsultowała się też ze znajomymi koziarzami i serowarami z Podlaskiego, uczestniczyła w szkoleniach.
- Sery robiłam głównie dla siebie i rodziny. Z czasem zaczęłam też częstować znajomych i przyjaciół. Chcieli je kupować, więc zdecydowałam się prowadzić tę sprzedaż legalnie i zarejestrowałam Rolniczy Handel Detaliczny – opowiada i wyjaśnia, że to bardzo prosta procedura, którą w przypadku produkcji serów przechodzi się w Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej. Co ważne, RHD pozwala na produkcję w domowej kuchni!
U pani Danuty można kupić sery twarogowe, podpuszczkowe, ricottę i jogurty.
- Ricotta jest najlepsza latem, taka leciutka, ze świeżymi owocami i miodem – zachwala. – Sery podpuszczkowe robię z kolei przez cały rok, bo nie rozmnażam już mojego stada, dlatego cały czas mam mleko.
Do podpuszczkowych serów dodaje rozmaite przyprawy, czosnek, orzechy, suszone pomidory, płatki chabru. Można też u niej kupić kozie mleko a także jogurty.
- Przekonałam już wiele koleżanek, że kozie sery i produkty z koziego mleka nie śmierdzą – opowiada. – Ja o swoje kozy dbam. Skoro ja nie jem byle czego, to one też nie!
Kozy z „Zagrody pod dębami” jedzą owies i siano od okolicznych rolników. W sezonie korzystają z dużego warzywnika, owoców od sąsiadów i wypasu na łące.
- Choć najchętniej obgryzałyby krzaki i drzewka, ale u mnie tego niewiele. To jednak koneserki, na początku zawsze wybierają to, co im najbardziej smakuje – opowiada pani Danuta. – Teraz czekamy, aż trawa się już zazieleni i będą mogły pójść na łąki.
A wówczas pani Danusia zaprosi koleżanki z miasta i z kubkami z kawą usiądą pod dębami. Będą patrzeć na łąki i kozy.
- To właśnie jest kozoterapia. Lepsza niż telewizja! - zapewnia pani Danuta.
tekst, fot.: Urszula Arter, Podlaskie Centrum Produktu Lokalnego
Zagroda pod dębami - kozie specjały
Rolniczy Handel Detaliczny - Danuta Praczuk
Zagruszany 16, 16-060 Zabłudów
e-mail: dana.pra@wp.pl
tel.: 727 923 996
Strona w bazie produktów lokalnych