Podlascy samorządowcy alarmują: to najgorsza susza od kilkudziesięciu lat, a rząd nic w tej sprawie nie robi
Rząd PiS skazuje polską wieś na bankructwo nie podejmując żadnych działań związanych z suszą. Według danych Instytutu Uprawy mamy kataklizm niespotykany od dziesięcioleci. Tymczasem ze strony rządu brakuje jakichkolwiek konkretnych działań – mówił Robert Tyszkiewicz, poseł PO, na konferencji prasowej zorganizowanej wspólnie z podlaskimi samorządowcami w sprawie sytuacji podlaskich rolników w związku z trwającą suszą.
W konferencji, w poniedziałek 6 sierpnia udział wzięli także: wicemarszałek Maciej Żywno, przewodniczący Sejmu Województwa Podlaskiego Jacek Piorunek i wicestarosta białostocki Jolanta Den.
- Dramat związany z suszą trwa od wiosny, a rząd nic w tej sprawie nie robi. W dodatku gabinet premiera Morawieckiego przyjął fałszywe założenie dotyczące skali suszy nie czekając na koniec prac komisji oceniającej suszę. Założono, że susza dotknie ok. 2 mln ha, podczas gdy już teraz eksperci szacują, że będzie to trzykrotnie więcej – aż 6 mln ha. Te błędne założenia spowodowały, że przyjęte środki 700 mln zł na dopłaty dla rolników objętych suszą są katastrofalnie zaniżone. W połączeniu z ASF-em to sytuacja niespotykana w polskim rolnictwie – podkreślał poseł Tyszkiewicz.
Jolanta Den poinformowała, że z informacji uzyskanych przez rolników wynika, że susza trwała od kwietnia do czerwca. Komisje mające oszacować straty rolników już rozpoczęły prace w lipcu, ale skala strat i obszar którego one dotyczą jest tak duży, że bez dodatkowego wsparcia te prace będą się przedłużały. Zaapelowała o pomoc w tej kwestii do ministerstwa rolnictwa i urzędu wojewody, aby móc jak najszybciej oszacować szkody.
Jolanta Den zwróciła uwagę na bardzo trudną jej zdaniem sytuację hodowców zwierząt, u których straty spowodowane suszą bywają tylko trochę niższe niż 30 proc. – co uprawniłoby ich o ubieganie się o środki z tzw. kredytu klęskowego.
- Wsparcie w tym roku jest uwarunkowane dwoma czynnikami – pierwsza dotyczy pomocy finansowej dla działek rolnych, gdzie te straty są powyżej 70 proc. Naszym zdaniem jest to krzywdzące bo co maja zrobić rolnicy, których straty są na poziomie 50-60 proc. Drugi warunek to ubezpieczenie powyżej 50 proc. swojej powierzchni. Tymczasem na naszym terenie wiele gospodarstw nie spełnia tego warunku z pobudek finansowych, przez co rolnicy zostają bez pomocy finansowej państwa - zauważyła. - Nie zgadzamy się na to. Nasz region opiera się na rolnictwie. Żądamy specustawy, dodatkowych mechanizmów, abyśmy nie musieli borykać się z tym problemem.
– Jesteśmy w ścisłym kontakcie z podlaskimi rolnikami, którzy tak naprawdę do dzisiaj nie mogą składać wniosków o pomoc. PiS uprawia propagandę, a nie ma planu ratowania polskiej wsi – twierdzi Jacek Piorunek, przewodniczący sejmiku. I przypomniał: - Pan premier w czerwcu zapowiedział, że na pewno nie będzie wymagał od rolników ubezpieczania się. A dzisiaj sytuacja wygląda tak, że jeśli rolnik chce się ubiegać o odszkodowanie to musi mieć 70 proc. zniszczonych upraw i 50 proc. upraw ubezpieczonych. W dodatku do dzisiaj nie wiadomo o jakie sumy chodzi i jakie dofinansowanie rolnicy mogą otrzymać. Brak jest konkretów co do pomocy dla osób, których uprawy zostały zniszczone w mniejszym niż 70 proc. zakresie – a to właśnie w głównej mierze dotyczy woj. podlaskiego.
Wicemarszałek Maciej Żywno przypomniał też drugi problem, jaki bardzo mocno dotyka podlaskich hodowców trzody chlewnej – ASF.
- Chcę dzisiaj wystąpić w roli wyrzutów sumienia, bo susza nie powinna przesłonić problemu ASF – podkreślił wicemarszałek. - Jako wojewoda podlaski często byłem atakowany za zbyt małe postępy, a posłowie PiS obiecywali, że w ciągu pół roku po przejęciu rządów wypracują skuteczne metody walki z ASF. Tymczasem mijają trzy lata i z kilku przypadków ognisk ASF mamy już ich 184, a zakres występowania choroby dawno przekroczył granice naszego województwa. Komisje szacujące, które miały być wsparte finansowo żeby mogły pracować szybciej – zupełnie go nie mają. Co jest z pomysłem śp. Lecha Kaczyńskiego, z funduszem odszkodowawczym, który miał w takich sytuacjach rolnikom pomagać od razu – pytał retorycznie wicemarszałek.