Dodana: 9 czerwiec 2006 07:42

Zmodyfikowana: 9 czerwiec 2006 07:42

Turystyka pod kontrolą

Przejście drogowo-rowerowe Białowieża-Piererow miało podnieść atrakcyjność turystyczną nie tylko samej Białowieży i okolic, ale całego powiatu hajnowskiego i miast po stronie białoruskiej, wchodzących także w skład Euroregionu "Puszcza Białowieska. Tymczasem wśród turystów powoduje rozdrażnienie.

Orędownikiem uruchomienia tego przejścia był nawet zamieszkały w Puszczy Białowieskiej obecny marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz. Wreszcie otwarto je w kwietniu tego roku. Po czterech miesiącach starosta hajnowski Włodzimierz Pietroczuk, odpowiadając na pytanie o jego opinię na temat funkcjonowania przejścia, nie ukrywa:
— Nie chciałbym używać tak zdecydowanego słowa, ale moja opinia jest negatywna. Na drodze do sprawnego funkcjonowania przejścia są tzw. przyczyny obiektywne.
Wśród najważniejszych wymienia brak na miejscu punktu, w który wydawane byłyby wizy. Teraz turyści z kraju i zza zagranicy, przebywający w rejonie Białowieży, aby poznać tajemnice Puszczy po stronie białoruskiej muszą co najmniej dwukrotnie pojawić się w najbliższym konsulacie — w Białymstoku. Raz, aby złożyć wniosek, ponowne, aby odebrać wizę. Jeśli z kolei ktoś dojeżdża do przejścia rowerem, czy samochodem a potem chciałby pójść pieszo może zostawić swój środek transportu na granicy (najlepiej jednak w Białowieży), tyle że na własną odpowiedzialność. Co więcej na teren białoruski Puszczy wpuszczane są jedynie grupy zorganizowane nie mniejsze niż czteroosobowe, co odpowiednio wcześniej trzeba ustalić z biurem turystyki w Państwowym Parku Narodowym "Bieławieżskaja Puszcza" w Kamieniukach (centrum Puszczy po białoruskiej stronie). Poruszanie się możliwe jest jedynie na ściśle wyznaczonych trasach (jeziora, Dzied Maroz, Kamieniuki — skąd dalej autokarem) i wyłącznie z przydzielonym i opłacanym przewodnikiem. Odwiedzić można m.in. Wysokie Litewskie, czy Kamieniec.
— Tak funkcjonujące przejście nie ma żadnego sensu — przekonuje Wiktor Kabac, znany białoruski artysta malarz z puszczańskiej części Białostocczyzny.
— Opiekun prowadził nas przez Puszczę z prędkością światła, z kilkoma przystankami w wyznaczonych punktach. Oczywiście dałoby się za "dodatkowe" 10-15 dolarów marszrutę opóźnić — opowiada małżeństwo z Warszawy po powrocie z wycieczki. — Podobno w tamtych rejonach swoją rezydencję ma prezydent Łukaszenko, a więc strona białoruska nie może dopuścić do poruszania się swobodnego.
Mężczyzna dodaje:
—Po tamtej stronie jest ciekawie. Można zobaczyć dyktaturę w pigułce. Dziewicza przyroda sąsiaduje z rzucającą się w oczy straszną biedą, jak w Kamieniukach i asfaltową drogą idealnie gładką jak lustro. Ta także została podobno wylana na osobiste polecenie Aleksandra Łukaszenki, który nad Puszczą sprawuje osobisty nadzór.
Jeszcze w 2004 r. podnosiły się głosy o bezsensie otwierania przejścia w Puszczy. Już wówczas pojawiały się publikowane w prasie opinie. Jedna z nich była zatytułowana: "Przejście donikąd".
— Przeznaczenie ponad 7 ha terenu położonego w samym sercu Puszczy Białowieskiej pod infrastrukturę przejścia granicznego samo w sobie budzi wątpliwości. Robienie z niewielkiej Białowieży, gdzie ludzie z całego świata przyjeżdżają dla ciszy i kontaktu z dziką przyrodą miejsca ruchu transgranicznego, wiąże się ze wzrostem zaśmiecania, hałasu, przygranicznego handlu, itp. — twierdził jeszcze przed uroczystym otwarciem przejścia ekolog i obrońca puszczańskiej przyrody Janusz Korbel.
Także w jego opinii swobodne poruszanie się turystów po białoruskiej stronie to utopia.
Co dalej? Starosta Pietroczuk zapowiada na połowę września w sprawie "udrożnienia" przejścia spotkanie "na wysokim szczeblu". Mają rozmawiać przedstawiciele Polskiej Organizacji Turystyki i Białoruskiego Komitetu ds. Turystyki:
— Chodzi nam między innymi o większą swobodę w poruszaniu się po stronie białoruskiej.
Członkowie Euroregionu "Puszcza Białowieska (po białoruskiej stronie: Kamieniec, Prużany, Świsłocz) do końca sierpnia mają złożyć wniosek o dofinansowanie infrastruktury wokół przejścia z jednego z unijnych programów. Tymczasem z danych Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej wynika, że w kwietniu przekroczyły granicę w białowieskim punkcie w obie strony: 34 osoby (cudzoziemców: 14). Do lipca ta liczba rosła. Odpowiednio w maju — 216 osób (144 obcokrajowców), czerwcu — 234 (102), lipcu — 381 (187). Do 18 sierpnia na wycieczkę ta droga wybrało się 121 turystów, w tym aż 55 cudzoziemców).
— Najlepiej byłoby zlikwidować wizy — wyznaje Włodzimierz Pietroczuk.

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook