Uroczystości w Jedwabnem
W Jedwabnem stanie nowy pomnik ofiar mordu z 1941 roku. Wynika tak z wypowiedzi ambasadora Izraela. Dawid Peleg był wśród osób, które przyjechały do Jewabnego, by modlić się w intencji pomordowanych Żydów.
Według przewodniczącego Związku Żydowskich Gmin Wyznaniowych w Polsce - Piotra Kadlcika, nowy napis powinien uwzględniać wiedzę, jaką na temat mordu przyniosło śledztwo IPN. Chodzi o to, by go uzupełnić o informację, iż zbrodni dokonali sąsiedzi pomordowanych.
10 lipca w miejscu pogromu oraz na cmentarzu w Jedwabnem Żydzi z Warszawy, Białegostoku i Izraela zmówili modlitwę za zmarłych Kadisz. Po modlitwie, przy pomniku upamiętniającym ofiary tragedii sprzed 64 lat złożono wieńce i wiązanki kwiatów. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego i Instytutu Pamięci Narodowej z Białymstoku.
Po uroczystościach podczas rozmowy z dziennikarzami, David Peleg ambasador Izraela w Polsce powiedział, że za rok być może spotkamy się przy nowym większym pomniku. Natomiast, Piotr Kadlčik, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, stwierdził, że o nowym pomniku nic nie wie ale z czynione są starania o umieszczenie nowej inskrypcji, ponieważ aktualnie znajdująca się na monumencie nie oddaje prawdy historycznej.
***************************************************************************************
Według ustaleń IPN - 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem całą ludność żydowską miasteczka wypędzono na rynek. Grupa zgromadzonych na rynku żydowskich mężczyzn zmuszona została do rozbicia pomnika Lenina, który stał poza rynkiem na skwerku, znajdującym przy drodze wiodącej w kierunku Wizny. Następnie, około południa, grupie tej kazano dźwigać fragment rozbitego popiersia na rynek, a stamtąd zanieść do stodoły, na drewnianych noszach. Grupa ta mogła liczyć około 40 - 50 osób. Ofiary z tej grupy zgładzono w nieustalony sposób, a ciała wrzucono do grobu wykopanego wewnątrz stodoły. Na zwłoki w grobie wrzucono części rozbitego popiersia Lenina.
Druga większa grupa ludności żydowskiej została wyprowadzona z rynku po upływie 1-1,5 godziny, jak określił to jeden ze świadków. W grupie tej było kilkaset osób, w tym dzieci i niemowlęta. Ludzie ci zostali wprowadzeni do drewnianej, krytej strzechą stodoły należącej do Bronisława Śleszyńskiego. Po zamknięciu budynek oblano prawdopodobnie naftą pochodzącą z poradzieckiego magazynu i podpalono.
W zeznaniach niektórych świadków powtarza się twierdzenie, iż Niemcy wykonywali zdjęcia fotograficzne z przebiegu zdarzeń w Jedwabnym. Pojawia się także marginalnie teza o dokumentowaniu zbrodni na taśmie filmowej. Jednak teza ta nie uzyskała dostatecznego potwierdzenia.
Jak ustalił IPN - co do udziału polskiej ludności w dokonaniu zbrodni, należy przyjąć, iż była to rola decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu. Przyjąć można, że zbrodnia w Jedwabnem została dokonana z niemieckiej inspiracji.
Wykonawcami tych zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej 40. W oparciu o materiały archiwalne procesów karnych w 1949 i 1953 r. i inne zweryfikowane w toku obecnego śledztwa materiały dowodowe, należy przyjąć iż aktywnie uczestniczyli oni w dokonaniu zbrodni, uzbrojeni w kije, orczyki i inne narzędzia.
Po dokonaniu zbrodni miało miejsce rabowanie mienia pozostałego po ofiarach. Rozmiaru tego procederu nie udało się jednoznacznie określić, jak i liczby osób zaangażowanych w rabunki.
30 czerwca 2003 r. prokurator Radosław J. Ignatiew – Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem wobec nie wykrycia sprawców zbrodni, innych niż wcześniej osądzeni.
Co pisała "Rzeczpospolista' o uroczystościach z 10 lipca 2001 r.