Jedną z większych atrakcji łowieckich naszego kraju są żubry. Za zgodą ministra środowiska co roku można odstrzelić kilkanaście osobników w celach sanitarnych. Taka zdobycz kosztuje 20 - 30 tys. zł.

Białostockie rewiry odwiedziło w ubiegłym roku około 350 zagranicznych myśliwych, głównie Niemców i Skandynawów. Przede wszystkim polują na jelenie. Za wywiezienie poroża najdorodniejszej zwierzyny muszą oni zapłacić nawet ponad 5 tys. euro.

Myśliwi odwiedzają także Supraśl. We wrześniu ma przyjechać tam dwóch Duńczyków, którzy zamierzają zasadzić się na jelenia. Nadleśniczy Bogdan Kolenda szacuje wpływy z polowań na 40 - 50 tys. zł.

Jak twierdzi Jan Błaszczyk, sprawujący pieczę nad łowiectwem w Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, w 6 - 8-tysięcznej grupie myśliwych dominują Niemcy, Francuzi, Duńczycy, Hiszpanie i Włosi. Najwięcej z nich trafia do lasów i puszczy Pomorza, ziemi lubuskiej, Warmii i Mazur oraz Śląska. Łącznie na łowy dyrekcja Lasów Państwowych przeznacza 1,9 mln ha, z tego ponad połowę stanowią lasy.

Prawdziwym potentatem jest nadleśnictwo podkarpackie w Rudniku. Co roku przybywa tu do 60 pasjonatów polowań. Przeważnie są to Francuzi i Hiszpanie, ale do miejscowości nad Sanem przyjeżdżają też chętnie Austriacy, Belgowie i Szwajcarzy. Kiedyś było ich mniej. Goście wybierający się na polowania nie mieli gdzie spać. Obecnie wybudowano luksusową kwaterę myśliwską. Doba kosztuje 85 euro. Myśliwi mają do dyspozycji apartamenty, salę kominkową, saunę. Zwierzyna pochodząca stąd to w większości okazy, którymi można się chwalić. Głównie poluje się tu na sarny, których odstrzeliwuje się w ciągu roku 60 sztuk. Reszta to jelenie, dziki i daniele. Z polowań nadleśnictwo osiąga blisko pół miliona złotych przychodów.

Rzeczpospolita 20.09.2005